Archiwum 06 stycznia 2014


sty 06 2014 5. I am home
Komentarze: 1

Kiedyś w moim życiu mieszkał na stałe smutek i łzy, nie wyobrażałam sobie wieczoru bez łez przelanych nad swoim własnym ja. Nienawidziłam siebie od czubka głowy aż po palce u nóg. I od tak w głupim miejscu i w głupim czasie pojawił się w moim życiu Jared.  Czuję że nadajemy na tych samych falach pomimo tego, że jest ode mnie starszy, i w ogóle. Łączą nas pasje, nadzieje.

- Ja mieszkam tutaj od 19 lat, i właściwie nigdy nie spotykało mnie nic dobrego, ciągłe problemy, czekam aż skończę tą szkołę i wyjadę w cholerę, albo chociaż się wyprowadzę – uśmiechnęłam się żeby nie pokazywać że jestem smutna, bo ciężko mówiło mi się za każdym razem o rodzinie. O domu, jaki nie dawał szczęścia i innych pierdołach.

- Każdy musi odbić się od dna Eff – powiedział

- Niby tak – rzuciłam przed siebie kamieniem i głęboko westchnęłam, miałam na sobie spódniczkę od mundurku i zaczynało robić mi się zimno, i oczywiście po mnie zawsze to widać

- Jest ci zimno – powiedział i wziął moje nogi i umiejscowił je na swoich po czym położył na nie swoją kurtkę, faktycznie było mi cieplej

- Dziękuję – powiedziałam delikatnym tonem głosu, Jared uśmiechnął się tylko. Ze względu na to, że jutro także miałam szkołę zawiózł mnie szybciej do domu, ale właściwie nie musiał. Od razu jak weszłam dostałam nieźle popalić za to, że siedzę do niby nocy.

- Zachowujesz się karygodnie, jesteś rozpuszczoną idiotką! – tyle usłyszałam od mojej kochanej matki, próbowałam się uspokoić ale nie mogłam

- Dobrze, że twoja druga idealna córeczka ma dobrze, tak bardzo jestem rozpuszczona? Tak!? – wzięłam talerz i rzuciłam przed siebie – W takim bądź razie żegnam was wszystkich, tylko się spakuję

- I tak spanikujesz i jutro przyjdziesz przepraszać – powiedziała z salonu Amber

- Zobaczymy – pobiegłam do pokoju i spakowałam do torby kilka ubrań i schowałam odłożone pieniądze. Wyszłam z domu i wzięłam jeszcze na pożegnanie paczkę fajek mojej matki która leżała na blacie kuchennym. Wyszłam z kamienicy, z cieknącymi łzami po moich policzkach. Byli okropni, za każdy razem mi to pokazują, jak bardzo jestem dla nich ciężarem. Chodziłam całą noc po mieście próbując znaleźć jakieś swoje miejsce, rano zjawiłam się w szkole, torbę schowałam do szafki i poszłam na lekcje, miałam francuski, więc przysnęłam na tej lekcji, ponieważ nauczycielka nie zwracała na nas uwagi. Po próbie byłam wymęczona, wyszłam ze szkoły i usłyszałam głos Jareda.

- Hej, stój – krzyknął do mnie miło, a ja podeszłam i wsiadłam na jego motor

- Jedźmy – odparłam, pojechaliśmy znów na wzgórza, zaczęłam wszystko opowiadać z każdym przetoczonym jeszcze raz słowem, przerywając co chwilę żeby powstrzymać łzy.

- Właściwie mieszkam teraz sam, wynająłem mieszkanie, więc jeżeli nie masz gdzie iść to możesz zostać u mnie – powiedział lekko się uśmiechając.

- Jeżeli nie będzie problemu, zapłacę połowę czynszu, pójdę do pracy – powiedziałam i spojrzałam na niego

- Nie ma sprawy, zostań ile będziesz potrzebowała – odparł.  I tego dnia moje życie zmieniło się, i nabrało nowego sensu.

1 Stycznia 1993 roku.

Minęło już prawie pół roku od kiedy mieszkam z Jaredem, chodzę do szkoły, pracy i jestem w związku. Właściwie wszystko jest tak jak być powinno.  Sylwestra spędziliśmy przed telewizorem w naszym mieszkaniu. Było to małe mieszkanie bo miało tylko salon sypialnię łazienkę i kuchnię ale nam wystarczało, ja spałam w sypialni a on w salonie, bo tak się uparł. Nie było źle, pracuję jako kelnerka w jednej z restauracji, nie rozmawiam z rodzicami od czasu naszej kłótni. Oni nie chcieli zapewne mnie już znać, a Amber powinna za niedługo rodzić. Zresztą co mnie to obchodzi. Jared dogadywał się wspaniale z moimi przyjaciółkami, i często wychodziliśmy wszyscy razem, one z chłopakami i ja z Jaredem. Byłam szczęśliwa.

- Jared lecę do pracy, tam masz obiad, myślę, że będzie ci smakował – musnęłam jego policzek – będę po 23 – pocałowałam go czule w usta, złapałam torebkę i wyszłam do pracy, mijałam wielu ludzi i wielu z nich znałam.  Poszłam do pracy w której zawsze była dobra atmosfera, ale dzisiaj miałam niezwykłych gości : moich rodziców wraz z ciężarną Amber, podeszłam do ich stolika.

- W czym mogę pomóc? – powiedziałam zimno, wiecie najśmieszniejsze było to, że płacili nadal za moją szkołę, więc byłam nadal jakby na ich utrzymaniu

- Elizabeth? – powiedziała matka patrząc na mnie

- Jakoś musiałam poukładać sobie życie – powiedziałam obojętnie – co zamawiacie? – powiedziałam znów zimno, a Amber rzuciła do mnie chamskie docinki, z których sobie nic nie zrobiłam – mam nadzieję że do dziecka będziesz się ładniej odzywała – uśmiechnęłam się sztucznie i odwróciłam się napięcie, poprosiłam koleżankę aby ich obsłużyła.  Wyszłam z pracy punkt 23, więc w domu byłam około 23:30. Jared już spał co było nieuniknione. Na szczęście jutro miałam wolne od szkoły więc mogliśmy spędzić razem trochę więcej czasu. Planowaliśmy spędzić dzień w domu razem, po prostu.

- Wstawaj księżniczko – usłyszałam i otworzyłam oczy a nade mną stał uśmiechnięty Jared, uśmiechnęłam się i podniosłam z łóżka. Zostałam obdarowana namiętnym pocałunkiem, po czym poszłam pod prysznic, zajął mi niespełna 10 minut i usiadłam w dresie i koszulce jaką mi dał koło niego. Oczywiście zamiast oglądać to co było w ów telewizji woleliśmy obściskiwać się i całować przez cały czas. Rozbrzmiało pukanie do drzwi, po namowie Jareda poszłam otworzyć. Omal nie padłam na zawał gdy je otworzyłam

- Mama?! 

prayingforariot : :
sty 06 2014 4. The Fantasy
Komentarze: 0

- Cześć – powiedziałam  i lekko się uśmiechnęłam, usiadłam z nim na motor i pojechaliśmy do MacArthur Park, usiedliśmy koło jeziorka jakie tam się mieściło, muszę przyznać że było tam dość spokojnie jak na wtorek. Miałam szczęście, że poznałam Jareda, bez niego nie wiem jak dałabym radę przeżyć czas kiedy w domu jest Amber.

- I jak minęła ci noc? – zapytał spoglądając na mnie

- Dobrze – odparłam i uśmiechnęłam się – wyspałam się – znów się uśmiechnęłam – a Tobie? – zapytałam spoglądając na niego lekko

- Niezbyt dobrze, nie mogłem spać -  pomimo tego uśmiechnął się, siedzieliśmy chwilę w ciszy kiedy to Jared pomyślał, że będzie śmiesznie jak obleje mnie wodą, w efekcie czego byłam przemoczona, ale na szczęście było ciepło jak na tą porę i szybko wyschłam, ale oczywiście nie zostawiłabym tego bez zemsty, poszliśmy na lody, do budki która była niedaleko parku.

- Uważaj z kim zaczynasz – zaśmiałam się i posmarowałam mu twarz słodkim lodem czekoladowym,  podziękował mi tym samym, co skutkowało lodową wojną. W końcu żebym przestała złapał mnie za nadgarstki i przycisnął do siebie, patrzyliśmy sobie w oczy lekko się do siebie uśmiechając , patrzyliśmy na siebie przez jakąś długą chwilę. I faktycznie nie wiem czy to był impuls czy co. Przybliżył się do mnie o krok bliżej, stykaliśmy się niemal nosami, a ja i tak nie spuszczałam z niego wzroku, zamknęłam oczy i postanowiłam, że co ma się dziać to ma. Delikatnie musnął moje wargi, a mi zrobiło się jeszcze cieplej niż było wcześniej, tak jakby przez moje ciało przechodził ogień. Otworzyłam oczy. Oboje lekko zmieszani spojrzeliśmy na siebie. Nie znaliśmy się za długo i zapewne większość dziewczyn z mojej szkoły nazwałoby mnie dziwką, że pocałował mnie ledwo poznany facet, ale dla mnie to nie było złe. Nigdy pocałunek nie był zły. Dlatego nie zastanawiając się długo ja przejęłam inicjatywę, moje wargi lekko musnęły jego, ale ten nie przestawał, objął mnie w okolicy łopatek i kontynuował pocałunek.  Praktycznie to był mój pierwszy poważny pocałunek, ale miałam nadzieję, że nie wyszłam źle, jeżeli to dalej robi.

-  Nie powinnaś już być w szkole? – powiedział po chwili patrzenia na siebie, spojrzałam na zegarek, była 11:15 więc miałam 10 minut żeby zdążyć na zajęcia

- Cholera! Mam 10 minut! – powiedziałam, a ten pociągnął mnie na rękę i zaraz odjechaliśmy, na szczęście miałam mundurek na sobie, pod szkołą byłam o 11:22 więc naprawdę nam się udało.

- O której kończysz? – uśmiechnął się do mnie

- 16 – powiedziałam także się uśmiechając

- Przyjadę – powiedział i musnął mnie w policzek, pobiegłam do szkoły i ledwo zdążyłam na angielski.  Lekcja minęła mi szybko, na przerwie dorwałam dziewczyny. Uściskałam je.

- Jak ci minął weekend Eli? – zapytała Anna, uśmiechając się do mnie

- Wszystko dobrze, tylko nie uwierzycie… - powiedziałam i spuściłam głowę

- Co się stało?! – krzyknęła Daria

- Amber jest w domu i do dodatku w ciąży, mam już dość jej – powiedziałam z wymalowaną złością

- Ja pierdole, nie wierzę – zaśmiała się Anna – wybacz ale wpadła na studiach, jaka laska – wybuchłyśmy śmiechem, nie mogłyśmy się uspokoić

- Ale jeszcze pewnie coś więcej się działo – powiedziała Daria, i śmiesznie uniosła brwi

- Tajemniczy niebieskooki chłopak – powiedziała Anna i uśmiechnęła się

- Jared, ma na imię Jared. Nie jest tajemniczy – uśmiechnęłam się i przypomniałam sobie dzisiejsze momenty kiedy się całowaliśmy, dreszcze same przeszły przez moje ciało

- No i co? – powiedziała Anna

- Było całowanie? – dodała Daria i uśmiechnęła się, na co ja odpowiedziałam także uśmiechem

- Nie wierzę! – krzyknęła Anna

- Nareszcie Eli! – krzyknęła Daria i w tym momencie zadzwonił dzwonek. Miałyśmy lekcje to znaczy próbę do tego tandetnego przedstawienia, reszta dnia naprawdę minęła, i mało co się obejrzałam a byłam już na motorze Jareda i pędziliśmy przez Los Angeles. Pojechaliśmy na Hollywood Hills, w zaciszne miejsce w moje miejsce. Ciche miejsce. Usiedliśmy koło siebie i przez około dziesięć minut siedzieliśmy bez słowa.

- Czego jeszcze oczekujesz od LA? – zapytałam Jareda spoglądając na niego

- Nowego życia, wiem że przeszłości nie oszukam, ale chciałbym zapomnieć, i pomóc mamie i bratu – powiedział

- Uda ci się, zobaczysz. Będziesz jeszcze sławnym aktorem – powiedziałam i oboje się uśmiechnęliśmy.

prayingforariot : :