Archiwum 14 stycznia 2014


sty 14 2014 7. Until you crash...
Komentarze: 0

Wyszłam z budynku szkoły ale po chwili cofnęłam się i poczekałam na przerwę dorwałam dziewczyny i im powiedziałam, umówiłyśmy się na weekend, że wpadną do mnie i Jareda.  Oddałam mundurek szkolny na szczęście miałam rzeczy na przebranie i ponownie wyszłam z budynku, ogarnął mnie strach. Nie mam już nic, straciłam szkołę, nie mam wykształcenia, nie mam nic w tym pieprzonym Los Angeles, nic prócz Jareda… Nic… Łzy napłynęły do moich oczu.  Nie chciałam już ich powstrzymać. Usiadłam na murku nieopodal mojej szkoły cała drżąc. Nie byłam w stanie opłacić szkoły, była za droga. Z kieszeni wyjęłam paczkę papierosów, wyjęłam jednego i odpaliłam, wolno wypuszczając łzy z oczu i dym z płuc.  Było mi ciężko, bo marzyłam o tym, żeby być aktorką, a teraz wszystko legło w gruzach i dobrze wiedziałam kogo to sprawka. Szybko spaliłam papierosa i wybrałam się tam gdzie nie chciałam już wracać. Nie weszłam nawet przez próg zrobiłam scenę na korytarzu, dostałam w mordę od matki, która zaczęła wyzywać mnie od puszczalskich, chciała być taka… mądra przy sąsiadach.

- To nie ja puściłam się na uniwersytecie i nie wiem kto jest ojcem mojego dziecka, pozdrawiam serdecznie Amber! – matka nie wytrzymała napięcia, i pchnęła mnie prosto na schody, spadłam z jakiś pięciu, i podniosłam się z uśmiechem na twarzy – ładnie byłoby ci w pomarańczowym, jebana psychiczna kobieto! Nie musiałaś rujnować mi moich marzeń, ale najwidoczniej tylko to potrafisz robić.  Wyszłam nawet zadowolona z siebie, chociaż cholernie bolała mnie ręka na jaką upadłam. Wróciłam do domu nim Jared wyszedł na następne przesłuchanie.

- Czemu jesteś tak szybko kwiatuszku? – zapytał

- Rodzicie wydalili mnie ze szkoły – mówiąc rodzice miałam na myśli moją psychiczną matkę

- Uzbieramy żebyś wróciła do szkoły, wiem, że marzysz o tym zawodzie – powiedział

- Nie, Jared nie damy rady. Nie mielibyśmy za co żyć, ja dam sobie radę bez tej szkoły, wezmę pracę na całe dnie, będziemy mieli więcej pieniędzy… - powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam, chcąc pokazać mu, że jest dobrze

- Pójdę z nią pogadać – natychmiast wstał – teraz – złapałam go za rękę

- Nie, zostań. To nie ma sensu, byłam tam

- I co tam się działo? – zapytał i spojrzał na mnie troskliwie

- Nic takiego – spuściłam wzrok

- Nie chodź tam więcej, dobrze? – spojrzał na mnie tymi niebieskimi oczami

- Dobrze – uśmiechnęłam się. I wyjęłam z lodówki sok pomarańczowy i nalałam sobie do szklanki, z Jaredem rozmawiałam i wspierałam go aż do wyjścia, śmiał się, że ma już mnie dosyć, bo ciągle mówię, ze będzie okej. Gdy wyszedł miałam chwilę dla siebie, więc wzięłam długą kąpiel. Potrzebowałam tego, bo ostatnie dni były dla mnie bardzo nerwowe. Ubrałam się już w koszulę nocną i zrobiłam Jaredowi kolację, gdy zbliżała się pora aby wracał.

- I jak? – zapytałam jak ledwo wszedł

- Mówią, że niby się odezwą – pocałowałam go, a on się uśmiechnął od razu, wiedziałam jeszcze jak go rozweselić

- Mam pomysł, może jutro gdzieś razem wyjdziemy co? – powiedziałam

- Jasne – powiedział – to dla mnie? – zapytał patrząc na jedzenie

- Oczywiście, że dla ciebie – powiedziałam, a on zabrał się do jedzenia, a ja cóż. Poszłam spać. Następnego dnia, poszliśmy na długi spacer, idiotycznie się bawiąc, jak dzieci. Brakowało mi tego, bo gdy zamieszaliśmy razem, właściwie wszystko kręciło się wokoło naszych obowiązków.  Nie mieliśmy zbytnio czasu dla siebie, ciągle zabiegani, Jared  chodził od przesłuchania na przesłuchanie, ja zaś byłam raz w pracy, raz w szkole. Tęskniłam, za jego głosem zwykle gdy siedziałam w pracy czy szkole. Koleś odmienił moje życie, pokazał mi, że jednak potrafię kochać.

- Nina, chciałbym żebyś wiedziała – odgarnął mi włosy z twarzy – że kocham ciebie, i właściwie tylko dzięki Tobie walczę – powiedział a ja delikatnie stojąc na palcach pocałowałam jego policzek i złapałam jego dłoń. Pierwszy raz usłyszałam z jego ust „kocham cię” . Nie potrafię określić jak cholernie szczęśliwa się poczułam, wyszeptałam mu do ucha te same dwa słowa, a on wziął mnie na ręce tak po prostu i zaczął świrować co miał w swoim zwyczaju, zawsze był szalony. Zawsze mogłam na nim polegać byłam w pewnym sensie jego a on mój. Dzisiaj czyli dokładnie 3 Lutego 1993 straciłam swoje dziewictwo, i nie, nie opiszę wam jak to wyglądało, nie ukażę ani grama tej namiętności, bo jest moja, własna, prywatna, i nie chcę  jej z nikim tego dzielić. Może się zawiedziesz, że nie poznasz jaki mój chłopak jest w łóżku, ale jest mój i dlatego tego się nie dowiesz.  Jedyne co mogę właściwie w tym momencie powiedzieć,  że pomimo strachu nie było tak jak mi naopowiadano. Było mi dobrze, a to chyba najważniejsze.

* * *

- Effy widziałaś gdzieś moją koszulę? – powiedział całując mnie w czoło i nerwowo szukając swojej koszuli

- Tutaj jest kochanie – podałam mu białą koszulę, a on uśmiechnął się

- Przepraszam, bardzo się stresuję możliwe, że mi się uda! Wiesz zdjęcia są dopiero za rok, ale może mi się uda Effy – był taki zdenerwowany że chodził w kółko

- Wierzę w ciebie, leć już bo się spóźnisz – pocałowałam go czule, a on uśmiechnął się lekko i wybiegł z mieszkania. Cały Jared. Poszłam do kuchni, ponieważ dzisiaj miały wpaść do nas dziewczyny i mieliśmy razem pograć i pogadać.  Przygotowałam przystawki, żeby nam się lepiej gadało i zarazem popijało jakieś wino czy piwo.  Dziewczyny przyszły a Jareda wciąż nie było, szczerze trochę się denerwowałam, czy wszystko poszło dobrze.

- Jak dobrze Cię widzieć, jak radzisz sobie bez szkoły? – Anna usiadłam i złapała kanapkę zrobioną przeze mnie.

- Nawet jakoś sobie radzę, jest ciężko bo szkoła była dla mnie przyszłością, ale mam faceta aktora więc co ja jeszcze aktorka chyba za dobrze by było – zaśmiałam się

- No właśnie a jak z Jaredem? – zapytała Daria uśmiechając się

- Idealnie. Daje mi wszystko czego mi brakowało w moim życiu – uśmiechnęłam się mimowolnie, do domu wszedł Jared głośno trzaskając drzwiami

- I jak?! – wstałam aż gdy go zobaczyłam

- DOSTAŁEM ROLĘ! – krzyknął, i pocałował mnie najmocniej chyba jak mógł. – No i cześć dziewczyny – zaśmiał się.

- A dokładniej? Wiesz coś? – zapytałam uśmiechając się

- Próbne zdjęcia zaczynają się za pół roku, potem będą te słuszne – był dumny i uśmiechnięty.  Cały wieczór się bawiliśmy, jak nigdy poszliśmy nawet do klubu, tańczyłam z Jaredem prawie do rana, a potem zasnęliśmy w sypialni, tuląc się do siebie. Było idealnie, i miałam nadzieję, że dalej tak będzie. 

prayingforariot : :