Komentarze: 1
Kiedyś w moim życiu mieszkał na stałe smutek i łzy, nie wyobrażałam sobie wieczoru bez łez przelanych nad swoim własnym ja. Nienawidziłam siebie od czubka głowy aż po palce u nóg. I od tak w głupim miejscu i w głupim czasie pojawił się w moim życiu Jared. Czuję że nadajemy na tych samych falach pomimo tego, że jest ode mnie starszy, i w ogóle. Łączą nas pasje, nadzieje.
- Ja mieszkam tutaj od 19 lat, i właściwie nigdy nie spotykało mnie nic dobrego, ciągłe problemy, czekam aż skończę tą szkołę i wyjadę w cholerę, albo chociaż się wyprowadzę – uśmiechnęłam się żeby nie pokazywać że jestem smutna, bo ciężko mówiło mi się za każdym razem o rodzinie. O domu, jaki nie dawał szczęścia i innych pierdołach.
- Każdy musi odbić się od dna Eff – powiedział
- Niby tak – rzuciłam przed siebie kamieniem i głęboko westchnęłam, miałam na sobie spódniczkę od mundurku i zaczynało robić mi się zimno, i oczywiście po mnie zawsze to widać
- Jest ci zimno – powiedział i wziął moje nogi i umiejscowił je na swoich po czym położył na nie swoją kurtkę, faktycznie było mi cieplej
- Dziękuję – powiedziałam delikatnym tonem głosu, Jared uśmiechnął się tylko. Ze względu na to, że jutro także miałam szkołę zawiózł mnie szybciej do domu, ale właściwie nie musiał. Od razu jak weszłam dostałam nieźle popalić za to, że siedzę do niby nocy.
- Zachowujesz się karygodnie, jesteś rozpuszczoną idiotką! – tyle usłyszałam od mojej kochanej matki, próbowałam się uspokoić ale nie mogłam
- Dobrze, że twoja druga idealna córeczka ma dobrze, tak bardzo jestem rozpuszczona? Tak!? – wzięłam talerz i rzuciłam przed siebie – W takim bądź razie żegnam was wszystkich, tylko się spakuję
- I tak spanikujesz i jutro przyjdziesz przepraszać – powiedziała z salonu Amber
- Zobaczymy – pobiegłam do pokoju i spakowałam do torby kilka ubrań i schowałam odłożone pieniądze. Wyszłam z domu i wzięłam jeszcze na pożegnanie paczkę fajek mojej matki która leżała na blacie kuchennym. Wyszłam z kamienicy, z cieknącymi łzami po moich policzkach. Byli okropni, za każdy razem mi to pokazują, jak bardzo jestem dla nich ciężarem. Chodziłam całą noc po mieście próbując znaleźć jakieś swoje miejsce, rano zjawiłam się w szkole, torbę schowałam do szafki i poszłam na lekcje, miałam francuski, więc przysnęłam na tej lekcji, ponieważ nauczycielka nie zwracała na nas uwagi. Po próbie byłam wymęczona, wyszłam ze szkoły i usłyszałam głos Jareda.
- Hej, stój – krzyknął do mnie miło, a ja podeszłam i wsiadłam na jego motor
- Jedźmy – odparłam, pojechaliśmy znów na wzgórza, zaczęłam wszystko opowiadać z każdym przetoczonym jeszcze raz słowem, przerywając co chwilę żeby powstrzymać łzy.
- Właściwie mieszkam teraz sam, wynająłem mieszkanie, więc jeżeli nie masz gdzie iść to możesz zostać u mnie – powiedział lekko się uśmiechając.
- Jeżeli nie będzie problemu, zapłacę połowę czynszu, pójdę do pracy – powiedziałam i spojrzałam na niego
- Nie ma sprawy, zostań ile będziesz potrzebowała – odparł. I tego dnia moje życie zmieniło się, i nabrało nowego sensu.
1 Stycznia 1993 roku.
Minęło już prawie pół roku od kiedy mieszkam z Jaredem, chodzę do szkoły, pracy i jestem w związku. Właściwie wszystko jest tak jak być powinno. Sylwestra spędziliśmy przed telewizorem w naszym mieszkaniu. Było to małe mieszkanie bo miało tylko salon sypialnię łazienkę i kuchnię ale nam wystarczało, ja spałam w sypialni a on w salonie, bo tak się uparł. Nie było źle, pracuję jako kelnerka w jednej z restauracji, nie rozmawiam z rodzicami od czasu naszej kłótni. Oni nie chcieli zapewne mnie już znać, a Amber powinna za niedługo rodzić. Zresztą co mnie to obchodzi. Jared dogadywał się wspaniale z moimi przyjaciółkami, i często wychodziliśmy wszyscy razem, one z chłopakami i ja z Jaredem. Byłam szczęśliwa.
- Jared lecę do pracy, tam masz obiad, myślę, że będzie ci smakował – musnęłam jego policzek – będę po 23 – pocałowałam go czule w usta, złapałam torebkę i wyszłam do pracy, mijałam wielu ludzi i wielu z nich znałam. Poszłam do pracy w której zawsze była dobra atmosfera, ale dzisiaj miałam niezwykłych gości : moich rodziców wraz z ciężarną Amber, podeszłam do ich stolika.
- W czym mogę pomóc? – powiedziałam zimno, wiecie najśmieszniejsze było to, że płacili nadal za moją szkołę, więc byłam nadal jakby na ich utrzymaniu
- Elizabeth? – powiedziała matka patrząc na mnie
- Jakoś musiałam poukładać sobie życie – powiedziałam obojętnie – co zamawiacie? – powiedziałam znów zimno, a Amber rzuciła do mnie chamskie docinki, z których sobie nic nie zrobiłam – mam nadzieję że do dziecka będziesz się ładniej odzywała – uśmiechnęłam się sztucznie i odwróciłam się napięcie, poprosiłam koleżankę aby ich obsłużyła. Wyszłam z pracy punkt 23, więc w domu byłam około 23:30. Jared już spał co było nieuniknione. Na szczęście jutro miałam wolne od szkoły więc mogliśmy spędzić razem trochę więcej czasu. Planowaliśmy spędzić dzień w domu razem, po prostu.
- Wstawaj księżniczko – usłyszałam i otworzyłam oczy a nade mną stał uśmiechnięty Jared, uśmiechnęłam się i podniosłam z łóżka. Zostałam obdarowana namiętnym pocałunkiem, po czym poszłam pod prysznic, zajął mi niespełna 10 minut i usiadłam w dresie i koszulce jaką mi dał koło niego. Oczywiście zamiast oglądać to co było w ów telewizji woleliśmy obściskiwać się i całować przez cały czas. Rozbrzmiało pukanie do drzwi, po namowie Jareda poszłam otworzyć. Omal nie padłam na zawał gdy je otworzyłam
- Mama?!