sty 17 2014

8. Party is over


Komentarze: 0

Rano obudziłam się z cholernym bólem głowy co mogło sygnalizować tylko jedno: za dużo wczoraj wypiłaś Forbes.  Zaparzyłam na obu kawę i nadal radowaliśmy się z tego, że Jared otrzymał tą rolę, należało mu się. Tyle pracy włożył w to, aby coś osiągnąć.

- Chciałbym żebyś poznała mojego brata, nie będziesz miała nic za złe jak nas odwiedzi za niedługo? – zapytał patrząc na mnie lekko uśmiechnięty, odwzajemniłam jego uśmiech.

- Oczywiście niech wpada, przecież z miłą chęcią go poznam! – powiedziałam radośnie. Było mi miło, że chce mnie komuś przedstawić, że jednak coś do mnie ma… Eh byłam i tak cholerną pesymistką i sądziłam, że z biegiem czasu i tak mu się znudzę. Nigdy nawet nie wyobrażałam sobie siebie z jakimś facetem, sądziłam, że jeżeli już nie mogę sobie nikogo znaleźć to już nie znajdę do zasranej śmierci. Można powiedzieć, że Jared spadł mi jak z nieba. Może taki plan miał dla mnie los, miałam dotknąć dna aby się odbić, kto to wie.

- Tylko muszę uczulić Cię na jedną sprawę.. – zaczął niepewnie Jared, wyczułam w jego głosie coś takiego.. dziwnego.

-  O co chodzi? – zapytałam

- Mój brat jest po odwyku, wiesz niby jest okej i tak dalej ale nie wiadomo czy mu coś nie odwali, jeżeli cokolwiek by się działo, to mów mi dobrze? – widziałam w jego oczach zatroskanie, uśmiechnęłam się sama do siebie w duchu żeby tego nie pokazywać, miło, że ktoś się o mnie martwił.

- Dobrze – powiedziałam i musnęłam jego policzek, a ten się uśmiechnął – Będę mówić – pocałowałam go w usta. Nagle Jared spojrzał na zegarek który wskazywał 11. Postanowiliśmy pójść na zakupy a potem miałam być odprowadzona do pracy, ten układ mi nawet pasował. Zakupiliśmy najważniejsze rzeczy do jedzenia, i potrzebne nam, i powędrowaliśmy do mojej pracy. Przed drzwiami wejściowymi pożegnałam się z Jaredem i umówiliśmy się, że będzie na mnie czekał w domu, pocałował mnie czule a ja z uśmiechem na twarzy podeszłam do pracy.  Uśmiech nie znikał mi z twarzy nawet jak miałam problemy w pracy, bądź klientowi coś się nie podobało, zdziwiłam się sama że za uśmiech mogę dostać tyle napiwków, uzbierałam całego dnia 150 dolarów, co naprawdę jest ogromną sumą. Zdecydowanie częściej Jared musi odprowadzać mnie do pracy, to załapię więcej pieniędzy, pracowałam bite 12 godzin, około 1 w nocy byłam w domu, a Jared siedział i czytał jakąś gazetę, pomyślałam sobie pierw że mógłby już spać zamiast czekać na dziewczynę i wiedziałam, że się nudzi. Ale za 2 dni z tego co opowiadał miał przyjechać do nas jego brat – Shannon.

- Jest mi teraz Ciebie szkoda, mogłeś już spać, a nie czekać aż wrócę z pracy – powiedziałam i pocałowałam go na powitanie

- Obiecałem, że będę czekał więc czekam, jak było w pracy? – zapytał

- Zdecydowanie musisz częściej mnie odprowadzać do pracy, bo miałam dobry humor i z napiwków uzbierałam 150 dolarów! – powiedziałam

- Hmm… No to będę Cię odprowadzał – uśmiechnął się i pocałował mnie namiętnie, a ja usiadłam na krześle obok niego. Podał mi szklankę i nalał soku.

- Opowiedziałbyś mi coś o swoim bracie, wiesz.. nie chciałabym zaliczyć jakieś wpadki przy nim – Jared spojrzał na mnie i się roześmiał

- Jasne, że opowiem. To, że nazywa się Shannon już wiesz – uśmiechnął się i spojrzał na mnie – jest straszy ode mnie, dorastaliśmy razem i ogólnie byliśmy nierozłączni, do czasu kiedy Shann przesadził któryś raz z dragami.  Przychodził codziennie zaćpany. Był agresywny, często wyżywał się na bezbronnych przechodniach albo rozwalał coś w domu, w końcu sam wysłałem go na odwyk, na początku nie chciał ze mną gadać, mówił że jestem idiotą, że sądzę że jest ćpunem. Potem mi podziękował, że teraz widzi inaczej świat, ale dalej mu do końca nie ufam – powiedział a jego wzrok ani na chwilę nie uciekł z mojej twarzy, na koniec spuścił go ku podłodze

- Na pewno nie jest łatwo ci o tym opowiadać, i więcej nie będziesz musiał, ja nie wymagam, żebyś opowiadał mi wszystko dokładnie z każdym szczegółem, bo niektóre wspomnienia ranią – powiedziałam a on lekko się uśmiechnął. Poszliśmy spać, kiedy słońce wznosiło się żeby znów nastał dzień.  I spaliśmy bardzo długo, nie budziły nas żadne dźwięki dochodzące od sąsiadów, czyli głośna muzyka czy nawet remont. Możliwe, ze zmęczenie tak na nas oddziałało. I takim sposobem cały dzień nawet nie ruszaliśmy się z łóżka, to znaczy Jared nie musiał, ale ja miałam nockę w pracy.

- Pójdę Cię odprowadzić, będzie ci się lepiej pracowało – uparł się Jared i wyszliśmy razem. Los Angeles nocą było bardzo ciekawe, to znaczy mnie zawsze ciekawiło, chociaż to nie Nowy York, gdzie miasto nie śpi.  LA było miastem marzycieli, ale ja do nich nie należałam, za młodu nie marzyłam o niczym co podobne jest do miasta aniołów. Chciałam po prostu być szczęśliwa, później zaczęło się aktorstwo w moim życiu, ale niestety… Nie udało mi się. Mijaliśmy następne ulice w całkowitej ciszy, razem, dłoń w dłoń.  W pracy nie było ruchu. Siedziałam i układałam na kuchni naczynia, zmywałam, piłam kawę, i tak w kółko, w końcu zmyłam podłogę i poszłam do domu. Dzisiaj właściwie miałam wolne i następny tydzień także miałam wolny. Przyjeżdżał brat Jareda a ja jako pani domu musiałam wszystko ogarnąć, zaczęłam więc od sprzątania, nie powiem, że trochę je zapuściłam kiedy pracowałam, ale w pół godziny posprzątałam je błysk, zrobiłam jakieś przystawki, i przygotowałam do połowy obiad, Jared wiernie mi pomagał, co było bardzo miłe ale uciążliwe, bo ciągle byłam od czegoś brudna. Nie kryję, było w nas trochę szaleństwa. No może trochę więcej niż to „trochę”.

- Lecę wtedy po Shannona, możesz już powoli robić obiad, kocham Cię – powiedział jared kiedy wychodził, krzyknęłam tylko, że też go kocham, ale nie wiem czy nawet to usłyszał. Włączyłam radio.  Uwinęłam się z obiadem i właśnie wtedy Jared wszedł a za nim trochę niższy od niego brat. I nie powiedziałabym nigdy że są braćmi bo nie byli zbytnio do siebie podobni, ale no cóż.

- Cześć jestem Shannon – wyciągnął do mnie dłoń, którą oczywiście uścisnęłam z uśmiechem na twarzy.

- Cześć, Elizabeth, jedni mówią Eli, Jared mówi Effy a ty no jak chcesz – zaśmiałam się

- Niech będzie Effy – uśmiechnął się – No to sobie pannę wybrałeś bracie – uśmiechnął się do Jareda, a ja podałam obiad do stołu, rozmawialiśmy przy stole i szło mi nawet dobrze, chociaż miałam problemy z zapoznawaniem się z nowymi ludźmi.  – Proponuję żebyśmy porobili coś wieczorem, może jakieś wyjście, co myślicie?

- Nie wiem czy to dobry pomysł – powiedział Jared i spojrzał na mnie, wiedziałam, że bał się, że brat coś nakombinuje.

- Będę grzeczny, weź dziewczynę i pójdziemy na tańce, nie daj się prosić Jay – powiedział Shannon, a Jared w końcu się ugiął. Poszliśmy na „tańce” … nienawidziłam tańczyć, ale musiałam się zmuszać, a z każdym kolejnym drinkiem przychodziło mi to coraz łatwiej, nie opuszczałam Jareda o krok ani on mnie, tak jakbyśmy byli tam sami. Tylko my.  W końcu z wlanego do mojego organizmu płynów musiało zachcieć mi się iść do toalety.  Czekałam w kolejce, która wyglądała jakby dawali tam coś za darmo, ale musiałam czekać przecież nie pójdę do męskiej, podszedł do mnie uśmiechnięty Shannon.

- Jak się bawisz? – zapytał na starcie a uśmiech z twarzy nie znikał mi nadal.

- Dobrze, tylko jak widzisz czekam – powiedziałam

- Nie czujesz się zmęczona? – zapytał patrząc prosto w moje oczy, zrobiło mi się dziwnie, czułam jakby chciał całą mnie rozpoznać jak nie wiem jakiś czytnik.

- Troszeczkę – uśmiechnęłam się lekko i przesunęłam kawałek dalej

- Znam na to sposób – uśmiechnął się i pomachał mi białym proszkiem przed oczami – małe cudo, a cieszy – dodał jeszcze, a z mojej twarzy zniknął uśmiech, no tak, nie dziwiłam się, że Jared się o niego martwił, na imprezach jest pełno dilerów i o towar jest cholernie łatwo.

- Nie dzięki – odparłam

- Nie daj się prosić, przecież nic ci się nie stanie – namawiał mnie dalej.

- Nie, na serio powiedziałam jasno że nie chcę, nie namówisz mnie Shannon – powiedziałam i  stanęłam naprzeciwko niego – Nie powinieneś nawet tego brać, gówno cię tylko wyniszczy – powiedziałam, a ten mocno przywarł mnie do ściany

- Będę robił to co mi się podoba – powiedział, a gdy zobaczył chyba że na serio się przestraszyłam puścił mnie i poszedł w kierunku Jareda. Weszłam do łazienki, i pierwsze co to zamiast iść do kabiny oblałam sobie twarz lodowatą wodą, całkowicie zapomniałam że chciałam przyjść tu po coś innego, doszłam do wniosku, że chcę wrócić do domu. Nigdy nie próbowałam narkotyków, paliłam fakt, ale od dragów trzymałam się daleko. Nie chciałam mieć z nimi styczności. Podeszłam do Jareda, który na mnie czekał przy barze.

- Chyba czas do domu – powiedziałam i lekko zasygnalizowałam mu postawę Shannona który wyrywał jakieś laski i był w środku swojego imprezowania, Jared wkurzony podszedł do brata i zaciągnął go do domu, przez cały czas słuchałam obleg w moją stronę od Shannona.  Było mi głupio ale możliwe, że  na serio nie potrafiłam się wyluzować, ale przecież on się leczył, co miałam patrzeć jak zaraz walnie sobie coś w żyłę? Jared położył Shannona spać w salonie, a ja poszłam do sypialni, ubrałam swoją koszulę nocną i przyłożyłam głowę do poduszki, miałam dość imprez.

- Przepraszam – odparłam kiedy wszedł Jared.

prayingforariot : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz